Na kolejny maraton w europejskiej stolicy udaliśmy się tym razem w czteroosobowym składzie. Skromnym, ale bardzo doświadczonym – razem mieliśmy na koncie 239 maratonów.
31 edycji biegu pozwoliły zebrać odpowiednie doświadczenie organizacyjne. Organizatorzy zapewnili niemal wszystko, czego oczekuje maratończyk: przystępne wpisowe – w pierwszym terminie 115 zł, przyzwoity pakiet startowy z koszulkami bez telegazety z tyłu, pasta party (powinny być większe porcje), ładny medal na mecie, postarali się nawet o odpowiednią pogodę. Ciekawostką była ściana w biurze zawodów z wypisanymi nazwiskami wszystkich uczestników biegu. Wcześniej spotkaliśmy się z podobnym uatrakcyjnieniem w Koszycach. Mankamentem był brak oznaczenia co kilometr przez cały dystans. Trasę oznaczono odpowiednio do półmetka, później na 25, 30, 35 i od 36 znowu co kilometr. Trochę dziwnie.
Dosyć płaska trasa jedynie z wymagającym ostatnim jej fragmentem oraz idealna temperatura (8-12 stopni) sprzyjała osiąganiu dobrych wyników. Jeżeli ktoś mozolnie, sumiennie i mądrze trenował, miał szansę nawet na rekord życiowy. Wszystkie te warunki spełnił Rafał Michalski, który po raz kolejny postanowił zaatakować bratysławską życiówkę z 2009 r. Wydawało się, że chłopak najlepsze lata (biologicznie) ma za sobą a jednak zrobił to. Osiągnięty czas 3:24:24 okazał się o całe 84 sekundy lepszy i – jak rzekł – nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Cena takiego tempa była dosyć wysoka, jeszcze nazajutrz Rafał schodził po schodach tyłem ale warto było. Życiówka kogoś z ekipy wyjazdowej to powód do zadowolenia dla każdego, ponieważ pozostałe osoby też mają z tego korzyść. Tego wątku nie będę jednak rozwijał.
W całej imprezie biegowej wzięło udział około 8 tys. biegaczy. Zdecydowaną większość stanowili półmaratończycy oraz sztafeta biegowa na tym samym dystansie. Od 18 km, gdzie każdy pobiegł w swoją stronę zostało nas w przybliżeniu tysiąc.
Kolejne starty zaplanujemy już raczej w strefie Schengen. Prawie dwugodzinne oczekiwanie na wjazd do Serbii oraz podwójna kontrola graniczna wraz ze sprawdzaniem przez Węgrów zawartości bagażnika (bali się, że wywozimy uchodźców?) stanowiły powrót do nie tak odległej przeszłości. W drodze powrotnej było dużo lepiej, za to tirów do kontroli czekało 180. Ci z końca kolejki pewnie jeszcze tam stoją.
Robert Chmielewski
Wyniki:
Rafał Michalski 3:24:24
Robert Chmielewski 3:52:07
Grzegorz Gębski 4:53:46
Robert Ciupek 4:53:53